niedziela, 1 lipca 2018

Brutalny Początek - Krwawi Kochankowie



Lucy w momencie przekroczenia bram akademii czuła, że jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Wreszcie wiedziała, czego tak naprawdę pragnęła przez całe życie. Nie liczyło się nic, co zdarzyło się wcześniej. Teraz mogła zacząć wszystko od nowa. Odetchnęła pełną piersią, a na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. Nie zwracała uwagi na ludzi wokół niej, którzy rzucali jej krzywe spojrzenia. Wiedziała, że jest dziwadłem. Długie, czarne i źle obcięte włosy związane w wysoki, niedbały kucyk, kredowa cera o niezdrowej poświacie. Niska, wychudzona, ubrana w za duże dresy. Pod pachą dzierżyła ogromną teczkę na swoje obrazy, która wydawała się być większa od niej samej. Dzielnie jednak szła przed siebie, pewna każdego swojego posunięcia. Mocno ścisnęła zestaw swoich pędzli, które tak niedawno posłużyły jej jako śmiertelna broń. O tym jednak nie wiedział nikt.
Z telewizji dowiedziała się, że morderstwo jej byłego przypisano gangowi, z którym mężczyzna miał na pieńku. Oczywiście Lucy była przesłuchiwana, ale załatwiła sobie alibi oraz udała, że nie miała o niczym pojęcia. Policjanci nie mogli jej podejrzewać. Była trzy razy mniejsza niż zamordowany mężczyzna, a do tego musiała trzymać porcelanowy kubek w dwóch dłoniach, aby w ogóle podnieść go ze stołu. Ponadto sama miała kilka ran na twarzy oraz podbite oko, co mogło świadczyć jedynie o toksyczności jej związku z ofiarą. Wyjaśniła policji, że Carl ją bił i często dochodziło między nimi do sprzeczek. Uciekła od niego do przyjaciółki i tam spędziła kilka dni. Dzięki temu miała solidne alibi. Nawet, jeśli prawda w jej umyśle była całkiem inna. Wciąż pamiętała ten wspaniały dreszcz podniecenia, gdy raz za razem ładowała w cielsko Carla rozbitą butelkę. Nawet podczas przesłuchania rozkoszowała się gorącą posoką, która oblewała jej twarz przy każdym ciosie. Musiała przyznać przed samą sobą, że takie uczucie potrafiło naprawdę uzależnić. Chciała ponownie kogoś zamordować. Wiedziała jednak, że nie mogła działać zbyt pochopnie i musiała poważnie przemyśleć plan działania.
- Hej. Jesteś nowa?
Lucy podskoczyła, gdy męski, niski głos wyrwał ją z zamyślenia. Dziewczyna spojrzała na wysokiego blondyna, który pochylał się ponad jej ramieniem. Odsunęła się o kilka kroków i złapała głęboki oddech. Uspokoiła swoje nerwy i skinęła lekko głową. Czuła na swoich plecach przeszywające spojrzenia pełne mordu. Musiał rozmawiać z nią ktoś popularny i lubiany.
- Tak. Dopiero zaczynam. - powiedziała spokojnie, przybierając swój normalny, obojętny wyraz twarzy. - A ty to…?
- Zach Smith. Fotograf na trzecim roku. Specjalizuję się w fotografii gore. - wyjaśnił chłopak, wyciągając do brunetki swoją dużą, męską dłoń. - A ty? Zdradzisz mi swoje imię?
- Lucy Suzuki. Pierwszy rok malarstwa. - rzekła krótko, odwzajemniając uścisk blondyna. Musiała przyznać, że Zach miał bardzo gładkie i gorące, choć mocne dłonie. Przez krótką chwilę patrzyła w jego piękne, głębokie oczy. Poczuła, że na jej policzkach pojawił się rumieniec. - Coś chciałeś? - zapytała już bardziej chłodno.
- Tak. Poznać cię. Jesteś nowa, a ja to stary wyjadacz. Zawsze staram się okazywać nowym studentom ciepło i witam ich z szeroko otwartymi ramionami. - wyjaśnił z szerokim uśmiechem, pokazując Lucy dwa rzędy prosty, białych zębów. - Ponadto mam do ciebie sprawę.
- Jaką? - brunetka poczuła podstęp nosem. Zmierzyła chłopaka groźnym wzrokiem, chroniąc się za swoją teczką.
- Woa! Dziewczyno. Nie panikuj. To nie jest nic sprośnego. Nie zamierzam cię uwieść, wykorzystać i porzucić w lesie. - Zach zaśmiał się dźwięcznie, drapiąc się z lekkim zakłopotaniem po głowie. - Może usiądziemy sobie i pogadamy? Obiecuję, że to nie jest nic złego.
Lucy jeszcze przez chwilę mierzyła blondyna surowym wzrokiem. W końcu jednak westchnęła i przystała na jego propozycję skinieniem głowy. Zach zaprowadził ją na opustoszały dziedziniec, na którym umieszczono kilka stolików z ławkami oraz fontannę i tablicę ogłoszeń. Widziała w oddali, że nieopodal placu znajduje się również palarnia. Wiedziała przynajmniej, gdzie przyjdzie jej spędzać przerwy między zajęciami. Usiadła naprzeciw Zach’a i ułożyła obok siebie swoje rzeczy. Spojrzała na niego, ale chłopaka już nie było. Rozejrzała się wokół i westchnęła ciężko. Blondyn szedł do stolika z dwoma napojami, które kupił w automacie.
- Wyglądasz jak spłoszone zwierzę. Wszystko w porządku? - starszy usiadł na swoim miejscu i podał Lucy jej puszkę. - Proszę. Na rozluźnienie.
- Dzięki. - brunetka wzięła swój napój i westchnęła. - Więc? O co chodzi? Nie mam całego dnia.
- Spokojnie. Zaraz do wszystkiego dojdę. Nie musisz się tak niecierpliwić. - Zach uśmiechnął się pięknie. Lucy miała mieszane uczucia, jednak uznała w duchu, że chłopak jest naprawdę przystojny. - Chodzi o to, że niedługo zbliża się otwarcie konkursu fotograficznego i chcę wziąć w nim udział. Ale potrzebuję do tego kilku modelek, które będą odpowiadać mi do tematów poszczególnych zdjęć. I wybacz, że teraz wydam się trochę stereotypowy, ale jesteś idealna do mojego japońskiego motywu.
- To jest żart, tak? - Lucy przewróciła oczami i podniosła się. - Myślałam, że to coś poważnego.
- Poczekaj! - Zach złapał drobną Japonkę za nadgarstek i delikatnie go ścisnął. - Nie idź… błagam… wysłuchaj mnie do końca i pomóż człowiekowi w potrzebie. Trzy lata z rzędu przegrywałem, bo moje zdjęcia nie były dostatecznie dopracowane. Dlatego błagam… zgódź się być moją modelką. Oczywiście zapłacę za sesję.
- Ale tu nie chodzi o pieniądze. Czuję, że to jest jakaś podpucha i mi się to nie podoba. - Lucy wyszarpnęła dłoń z uścisku blondyna. - Nie będę brać udziału w nagich sesjach.
- Co? Ale to w ogóle nie wchodzi w grę. Nie robię takich sesji. - zapewnił szybko Zach, kręcąc lekko głową. - To jest sesja stylizowana na Japonię. Jesteś Japonką i dlatego chcę właśnie ciebie. To chyba nie brzmi jak podpucha, co?
- Słuchaj… wchodząc do szkoły widziałam wiele takich jak ja i były bardziej odpowiednie. Ładne i dobrze ubrane. Nie wiem, czego oczekujesz ode mnie na tej sesji. Serio uważasz, że jestem typem modelki? - brunetka opadła na swoje miejsce i westchnęła ciężko.
- Tak. - odparł krótko blondyn, patrząc szczenięcymi oczami na nową znajomą. - Więc? Zgodzisz się?
- Przemyślę to. Jak podejmę decyzję to się z tobą skontaktuję. OK? - zapytała, pakując napój do kieszeni bluzy. Podniosła się i zaczęła zbierać swoje rzeczy. - Zgadamy się na kampusie. Daj mi kilka dni.
Lucy machnęła przystojniakowi na odchodne i zniknęła w pierwszych z brzegu drzwiach. Czuła pod czaszką nieprzyjemne mrowienie, które nakazywało jej trzymać się od blondyna z daleka. Jednak jak raz postanowiła nie słuchać swoich przeczuć. Uznała, że modeling może być ciekawą zabawą. Już i tak narobiła sobie wrogów w damskiej części akademii, więc więcej do stracenia nie miała. Zach zrobi jej kilka zdjęć, porządnie je zedytuje i niech robi z nimi, co chce. Ona miała ważniejsze problemy na głowie niż jakiś pusty laluś z przeciętnym hobby. Musiała znaleźć ofiarę, której cierpienie będzie mogła ćpać niczym narkotyki. Chciała znów poczuć ten cudowny dreszcz, który rozchodził się przyjemną falą po jej ciele. Pragnęła jeszcze głębiej wejść w swoje uzależnienie. Do stopnia, z którego nie ma odwrotu.
Weszła do łazienki i spojrzała na swoje mizerne odbicie w lustrze. Oczami wyobraźni widziała jednak kogoś zupełnie innego. Miała krótkie, modnie przystrzyżone włosy, kobiecy makijaż, czerwone usta i śliczną, zwiewną sukienkę, która budowałaby jej figurę. Ponadto była cała we krwi. Posoka zdobiła jej chudą, pociągłą twarz, a na materiale sukienki utworzyła mnóstwo delikatnych plam. W dłoni nie trzymała zestawu pędzli, a długi nóż. To właśnie to ostrze wielokrotnie zagłębiło się w miękkim ciele niewinnej, niczego nieświadomej ofiary. Lucy wyobraziła sobie, że ktoś w konwulsyjnych spazmach błaga ją o życie, plując krwią i próbując uciekać. Jednak ona dalej zadawała tej osobie ciosy, wbijając nóż jeszcze głębiej. Robiła nim nacięcia. Grzebała we flakach, które powoli wysuwały się z wielkiej dziury na brzuchu. Później, zostawiwszy ofiarę na śmierć, użyłaby jej krwi do namalowania pięknego, niepowtarzalnego obrazu. Tym razem pokazywałby szczęście. Coś przyjemnego. Coś, co tylko Lucy potrafiłaby naprawdę zrozumieć. Na koniec odeszłaby, zostawiając wypatroszonego trupa w opuszczonym magazynie czy w parkowych zaroślach.
Takie właśnie miała marzenie. Niestety rozmyło się sprzed jej oczu, kiedy ponownie spojrzała na siebie w lustrze. Lucy jedynie westchnęła i ochlapała twarz zimną wodą. Musiała się opanować. Nie mogła chodzić po mieście z nożem i mordować przypadkowych ludzi. W teorii nie było to problemem, jednak dziewczyna nie planowała długiej odsiadki w więzieniu. Chciała zostać mordercą-widmo, którego nikt nie byłby w stanie uchwycić. Można powiedzieć, że w swoich marzeniach była Aniołem Śmierci, który niósł trwogę i panikę wszędzie tam, gdzie się pojawiał. Wiedziała, że z tym musi jeszcze poczekać. Najpierw wybierze sobie nową ofiarę.

****

- Wejdź i rozgość się. Możesz nie ściągać butów, bo dopiero będę mył podłogi. - Zach wpuścił swoją nową modelkę do domu i od progu obdarował ją najpiękniejszym uśmiechem. - Mam nadzieję, że nie miałaś problemów z dotarciem. To odludzie i ciężko się tu dostać.
- Dałam radę. Nie było aż tak trudno. - Lucy ruszyła za blondynem, uważnie rozglądając się po jego mieszkaniu. - Jesteś sam?
- Zaskoczę cię, ale tak. Nie znalazłem jeszcze miłości swojego życia. - chłopak zaśmiał się głośno. - A na poważnie to mieszkam sam. Moja rodzina… to długa historia i nie chciałbym cię zanudzać. Czeka nas trochę pracy. Skusisz się na coś do picia? A może jesteś głodna?
- Nie. Mam wodę w torbie, a przed wyjściem jadłam w domu. Więc dzięki. - odparła, zakładając ręce na piersiach. - Więc? Gdzie to twoje studio? Przyznam szczerze, że trochę mi się spieszy.
- Na poddaszu. Powinnaś trafić. Ja zaraz dołączę. Zgarnę tylko coś z ciemni i zaraz do ciebie dołączę. - Zach uśmiechnął się lekko i pozwolił, aby dziewczyna zniknęła na piętrze. Kiedy tylko stracił ją z oczu, przeklął siarczyście pod nosem. Nie spodziewał się, że nędzna skośna będzie sprawiała mu tyle problemów. Liczył, że pójdzie jak z każdą inną. Jednak musiał sięgnąć po tradycyjne metody. Ze swojego betonowego „schowka” zabrał sporej wielkości młotek i również ruszył na poddasze. - Wybacz, że kazałem ci czekać, Lucy. - powiedział niskim głosem, po cichu zbliżając się do nowej ofiary. Dziewczyna stała do niego tyłem i przeglądała zdjęcia innych modelek. Zach poprawił chwyt na młotku i zamachnął się, jednak ku jego zaskoczeniu, obuch spadł na drewniany stolik.
- Wiedziałam, że coś jest z tobą nie tak, skurwielu. - warknęła Lucy, umykając w kąt pokoju. Nie wiadomo skąd w jej dłoniach pojawił się długi nóż. - Sesja, tak? Coś mi się wydaje, że nie po do tu jestem.
- Ojej! Rozgryzłaś mnie, szmato. - Zach zaśmiał się w dość szaleńczy sposób, ale po kilku sekundach w jego oczach zagościł szał. - Dasz się zabić po dobroci czy będę musiał się wysilać? Bo naprawdę liczyłem, że nasza współpraca ułoży się inaczej.
- W twoich snach, lalusiu. Powiem szczerze, że mam większe jaja od ciebie. - brunetka również zaśmiała się, nie spuszczając oczu z celu. - Planowałam zabić ci od razu, ale no cóż… chyba musimy walczyć.
Zach nic więcej nie powiedział i natarł na drobną dziewczynę. Jednak ta była szybsza i ponownie umknęła. Udało jej się zranić napastnika w udo. Z satysfakcją zauważyła, że po jego spodniach pociekła krew. Lucy wykorzystała oszołomienie Zach’a i zbiegła w dół. Ukryła się w łazience i tam czekała na nadejście gospodarza. Nie zajęło to długo. Brunetka stała tuż przy drzwiach, w które fotograf wpakował swój spory młotek. Ponownie jednak Lucy udało się go zranić. Tym razem poharatała jego palce swoim nożem. Niestety tu jej dobra passa się skończyła. Uświadomiła sobie, że nie będzie w stanie uciec. Dlatego, gdy Zach dostał się do łazienki, dostała w twarz. Uderzenie było na tyle silne, że Lucy na chwilę widziała jedynie czarne mroczki. Później poczuła, że straciła swoją broń. Zach złapał ją za włosy i zaczął targać za sobą do ciemni na parterze. Wiedział, że wygrał. A przynajmniej do momentu, w którym długie paznokcie brunetki nie zatopiły się w jego świeżej ranie na udzie. Chłopak wrzasnął i złapał się za bolące miejsce, pozwalając dziewczynie uciec. Ta jednak nie miała takiego zamiaru. Wykorzystała moment nieuwagi Zach’a i pchnęła go, a on z ciężkim łomotem stoczył się na sam dół schodów. Malarka złapała za jego młotek i już po chwili siedziała okrakiem na półprzytomnym chłopaku. Uniosła wątłą dłoń do góry, w której dzierżyła swoją broń. W tym momencie ponownie spojrzała w błękitne oczy blondyna, które cholernie się jej podobały. Odrzuciła młotek na bok i bez dania sobie czasu na myślenie, wpiła się w usta niedoszłej ofiary. Poczuła metaliczny smak krwi na języku Zach’a, gdy ten wtargnął pomiędzy jej wargi. Pocałunek nie był czuły i delikatny. Brutalny, niepohamowany i pełen pasji.
Lucy znalazła się pod blondynem i obejmowała go za szyję. Nie przerywając pocałunku, chłopak zdarł z brunetki sukienkę w kolorze brudnej zieleni i mocno ścisnął jej piersi. Ugniatał je między palcami, co jakiś czas szczypiąc jej sutki. Japonka nie pozostawała mu dłużna. Dość sprawnie dostała się do jego męskości, którą złapała w dłonie. Westchnęła zadowolona w usta kochanka.
- Masz zajebiście wielkiego kutasa i mam nadzieję, że mnie porządnie zerżniesz… - wyszeptała, gdy starszy zaczął gryźć jej szyję.
- Przeżyjesz najlepsze rżnięcie w życiu. Obiecuję. - odparł blondyn, a po chwili między jego wargami znajdowały się twarde sutki czarnowłosej.
- Nie baw się… ze mną… zrób to… daj mi go, kurwa… - wyjęczała spazmatycznie, wijąc się pod dotykiem doświadczonego kochanka. - Zerżnij mnie już… - błagała szeptem.
Zach jednak pokręcił głową i uklęknął przed dziewczyną. Złapał mocno jej biodra i pociągnął do góry. Po chwili jego język wił się w gorącej cipce Lucy, która nie zamierzała hamować swoich głośnych jęków. Przeżywała właśnie najlepszą minetę i pragnęła, aby Zach nie przestawał. Błagała go o to między spazmami jęków. Czuła, że robi się coraz bardziej mokra, a jej gorące soki znikają w ustach blondyna. Ten jednak niespodziewanie przerwał i ponownie opuścił brunetkę na ziemię. Nie na długo, ponieważ zaraz pociągnął ją na siebie. Nie musiał wiele robić. Lucy odchyliła się delikatnie do tyłu i sama nakierowała olbrzymiego fiuta na swoją chętną dziurkę. Gdy tylko poczuła w sobie główkę, gwałtownie opadła. Męskość weszła w nią do samego końca, wyrywając z gardła dziewczyny zwierzęcy krzyk zachwytu. Mocno zacisnęła mięśnie na przyrodzeniu Zach’a, a po kilku głębszych wdechach zaczęła rytmicznie podskakiwać. Poruszała swoimi biodrami z pasją, łącząc swoje wargi w kolejnym pocałunku z kochankiem. Ten mocno złapał ją za pośladki i po chwili kierował się z nią do kuchni. Rzucił ją na blat stołu.
- Brutal… Lubię to. - zaśmiała się niewyraźnie Lucy, jakby upojona niesamowitą rozkoszą.
- Do usług. - rzucił blondyn i to teraz on zaczął się poruszać. Ładował swojego kutasa w gorącą dziurę brunetki, mając zamiar wyryć w jej wnętrzu jego kształt. Ponownie zaczął ugniatać jej piersi, co spotkało się z chętnym jękiem dziewczyny.
- O tak! Mocniej! Szybciej! - Lucy zupełnie zatraciła się w przyjemności. - Rżnij mnie jak swoją dziwkę!
Zach nie miał co do niej innych planów. Znalazł sobie właśnie najlepsze ruchadło, jakie kiedykolwiek mogło mu się trafić. Młody mężczyzna wiedział, że czeka ich długa i upojna noc. Nie zważał nawet na ból, który odczuwał z powstałych rany. Nie przejmował się również siniakiem na twarzy kochanki, który sam jej zafundował. Posuwał ją ostro i nieprzerwanie. W tym momencie zaczął się ich rajd po domu. Chętna, ciasna cipka Lucy oraz twardy, gruby kutas Zach’a wybrali się na pełną wrażeń podróż po piętrach, która zakończona została subtelnym seksem w łóżku chłopaka. Artystka nigdy nie spodziewała się, że seks może przynieść jej tak wiele radości. Czuł się wypełniona spermą kochanka, który kończył w niej za każdym razem. Na koniec, gdy leżeli w swoich ramionach na miękkiej pościeli, Lucy poczuła jak nasienie blondyna powoli wypływa spomiędzy jej nóg. Uśmiechnęła się czule do Zach’a i zakończyli swój maraton pocałunkiem. Delikatnym, a zarazem bardzo namiętnym. Później zasnęli obok siebie, czując spełnienie na każdym możliwym polu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz