Gdy Zach obudził
się kolejnego ranka, był w łóżku sam. Rozejrzał się po swojej
sypialni i przetarł twarz dłońmi. Prawie uwierzył, że poprzedni
dzień wydarzył się jedynie w jego snach. Jednak rany na nodze i
dłoni wskazywały na coś zupełnie innego. Ponadto jego fiut był
obolały i nosił ślady krwi. Blondy powoli podniósł się z łóżka
i zaczął kuśtykać do kibla żeby się odlać. Jednak w drodze do
łazienki za trzymał się. Usłyszał, że ktoś jest w jego domu.
Zastanawiał się czy to wciąż Lucy, czy może ktoś inny
postanowił splądrować posiadłość.
Zapach bekonu, jajek oraz świeżo parzonej kawy przekonały go, że to jednak kochanka. Wzruszył więc ramionami i poszedł odcedzić kartofelki. Nie dbając o brak ubioru, zszedł do kuchni. Zastał Lucy w swojej koszulce, która wyglądała na niej jak sukienka. Dziewczyna odwróciła się do niego i posłała mu delikatny uśmiech. Wskazała dłonią na pralnię. Leżała tam martwa dziewczyna, która do tego poranka znajdowała się w bunkrze Zach’a. Chłopak uniósł lekko brwi i spojrzał na brunetkę.
Zapach bekonu, jajek oraz świeżo parzonej kawy przekonały go, że to jednak kochanka. Wzruszył więc ramionami i poszedł odcedzić kartofelki. Nie dbając o brak ubioru, zszedł do kuchni. Zastał Lucy w swojej koszulce, która wyglądała na niej jak sukienka. Dziewczyna odwróciła się do niego i posłała mu delikatny uśmiech. Wskazała dłonią na pralnię. Leżała tam martwa dziewczyna, która do tego poranka znajdowała się w bunkrze Zach’a. Chłopak uniósł lekko brwi i spojrzał na brunetkę.
- Powinieneś
pamiętać o zamykaniu drzwi. Słyszałam w nocy jak szmata próbuje
zwiać, więc wpakowałam jej nóż wprost w pizdę. Leży tu już
kilka godzin, ale umarła może z trzydzieści minut temu. Strasznie
darła mordę, więc wpakowałam jej do pyska ścierkę. - wyjaśniła
z dziewczęcym i niewinnym uśmiechem. - Mam nadzieję, że nie masz
nic przeciwko? A… trochę poplamiła mi się koszulka, ale to chyba
też nie jest problem. Prawda?
- Nie… nie widzę
najmniejszego problemu, Lu… - Zach pokiwał lekko głową, a gdy
ponownie spojrzał na kochankę, ta stała z nożem przy jego fiucie.
- Nigdy nie mów do
mnie „Lu”. Jak zrobisz to ponownie to utnę ci kutasa, a potem
wepchnę ci go głęboko w dupę. - warknęła niskim, chrypliwym
głosem. Kiedy blondyn pokiwał na znak zgody, dziewczyna odsunęła
się od niego i ponownie rozchmurzyła. - Kawa czy herbata?
- Kawa. - odparł
Zach i usiadł do stołu, na którym wciąż były ślady po ich
zabawach. - Jesteś rannym ptaszkiem, co?
- Owszem. Nie lubię
długo spać, bo to nużące. Mam lepsze zabawy niż sen. -
wyjaśniła. Po chwili ustawiła na stole talerze z jedzeniem oraz
dwa kubki parującej kawy. - Mam nadzieję, że będzie ci smakować.
Blondyn zaśmiał
się cicho. Nie pamiętał już, kiedy po raz ostatni ktoś robił
dla niego śniadanie. W pewien sposób przywołało to w nim
wspomnienia o matce. Był zawsze uśmiechnięta i nigdy nie okazywała
dzieciom negatywnych emocji. To ojciec był od karania, jednak nie
robił tego często. Tylko wtedy, kiedy naprawdę na to zasłużyły.
Zach miał bowiem niegdyś dwie siostry. Teraz jednak było to daleką
przeszłością, której chłopak nie chciał pamiętać. Gdyby tylko
wtedy mógł coś zrobić. W zasadzie mógł. Kiedy przyjechał do
domu, drzwi były lekko uchylone. Nikt nie odpowiedział na jego
powitanie, jednak dom nie był zupełnie cichy. Ktoś w nim był i
blondyn doskonale o tym wiedział. Słyszał z góry ciche głosy.
Mógł wtedy zadzwonić po policję. Mógł zareagować. Mógł, ale
tego nie zrobił. Stanął w progu sypialni, gdzie jakiś koleś
groził nożem jego matce. Ojciec leżał chyba martwy, a
przynajmniej w jego brzuchu tkwiła długa rura. Bliźniaczki, Sarah
i Monica, były przywiązane do łóżka. Oprawca w momencie, w
którym Zach wszedł do pokoju, gwałcił matkę chłopaka.
- Powinieneś
zamknąć drzwi na dole. Każdy mógł cię tu znaleźć, głupcze. -
zaśmiał się, obserwując jak spłoszony napastnik odskakuje od
starszej kobiety. - Spokojnie… Kontynuuj.
- Kim jesteś?! -
krzyknął mężczyzna, stojąc z fiutem na wierzchu. Wyciągnął
przed siebie nóż i mocno zacisnął go w dłoniach.
- Żałosne. -
warknął nagle Zach. - Kazałem ci kontynuować. Gwałć ją dalej.
- rozkazał pełnym agresji głosem i wskazał leniwie na swoją
matkę. - Już!
Napastnik z nożem
nie wiedział, co się dzieje. Nie był jednak na tyle odważny i
sprytny, aby stawiać się komuś bardziej władczemu. Zach
zastanawiał się jakim cudem ktoś taki napadł i obezwładnił jego
rodzinę. Chłopak dopiero zaczął liceum, jednak już wtedy
przejawiał bardzo sadystyczną stronę samego siebie. Właśnie
dlatego nie zareagował, gdy jego rodzina była mordowana. Stał i
patrzył. Nie mógł powstrzymać uśmiechu, który sam cisnął się
na jego usta. Chłopak był dobrym obserwatorem i nie omieszkał
zauważyć bardzo istotnej rzeczy.
- Dobra. Skończ, bo
widzę, że do niczego to nie prowadzi. Po prostu poderżnij jej
gardło i zostaw. Lepiej zajmij się tymi małymi. - blondyn
westchnął ciężko i złapał faceta za kołnierz kurtki. Odciągnął
go od matki i rzucił na łóżko. - Wiesz chociaż, co chcesz z nimi
zrobić?
- Zerżnąć. -
zaśmiał się w dość dziwny sposób gwałciciel i zaczął dotykać
cipki jednej z bliźniaczek, która próbowała uciec od
nieprzyjemnych doznać. - Mogę?
- Nie. Mają być
nietknięte. Zamoczyłeś chuja w starej, więc młode mają zostać
czyste. - warknął blondyn i zamyślił się. - Możesz wypruć im
flaki i powyrywać języki. To zdecydowanie lepszy pomysł.
Koleś nie bardzo
chciał przystać na pomysły dziwnego chłopaka, ale pod wpływem
jego spojrzenia, przeszedł do pracy. Zach widział w oczach sióstr
strach, ból i przede wszystkim – niedowierzanie. Dziewczynki nie
umiały zrozumieć dlaczego brat im nie pomógł, a jedynie zachęcił
oprawcę do działania. Wiedział, że go nienawidzą. Nie miał do
nich żalu. Wręcz przeciwnie. Podzielał ich nienawiść, która na
niego wpłynęła całkiem inaczej niż powinna. Nie czuł do siebie
obrzydzenia. Wiedział, że ten jeden krok dzielił go od szaleństwa.
Podejrzewał, że sam zabiłby rodzinę, ale ciężko byłoby się z
tego wybronić. A mając przed sobą głupiego napastnika bez własnej
woli, mógł rozkoszować się widokiem konających bliskich.
Obserwował jak
mężczyzna torturuje jego siostry. Nagle jednak odwrócił się i
ruszył do wyjścia z domu. Jak na zawołanie zaczął płakać i
wybiegł na ulicę. Zobaczył, że do domu obok podjechał sąsiad.
Podbiegł do jego auta i zaczął go błagać o pomoc. Wyjaśnił mu
chaotycznie, co zobaczył we własnym domu. Sąsiad od razu zadzwonił
po policję, która nie potrzebowała wiele czasu na przyjazd.
Blondyn czekał na gliniarzy u sąsiada, nie mogąc się uspokoić.
Cały czas płakał, a całe jego ciało drżało. Non stop pytał
sąsiada czy jego rodzina przeżyje coś takiego i co z nim będzie.
Kiedy jednak policjanci przyszli do chłopaka, nie mieli dla niego
dobrych wiadomości. Zach załamał się i wpadł w panikę. Płakał,
krzyczał i wybiegł na ulicę. Kiedy zobaczył jak z jego domu
wynoszone są cztery czarne worki, upadł na asfalt i złapał się
za włosy. Z jego gardła wydobywało się głośne, rozpaczliwe
zawodzenie. Udało się go uspokoić dopiero zastrzykiem, jaki
zrobili mu sanitariusze z karetki. Chłopak musiał pojechać na
komisariat i złożyć zeznania. Widać było, że jest w ogromnym
szoku, a jego słowa były dość chaotyczne. Odpowiadał
monosylabami lub urywał zdania w pół wypowiedzi. W końcu jednak
udało się zdobyć od niego sensowne zeznania. Niestety do domu
wrócić nie mógł, gdyż nadal był niepełnoletni. Opieki nad nim
podjęli się dziadkowie od strony matki. Starsza para wiedziała, że
ich wnuk będzie miał ciężki okres, jednak starali się jakkolwiek
mu w tym wszystkim pomóc. Cóż za szkoda, że tak wcześnie odeszli
z tego świata. Zach jednak tuż po ich śmierci był dorosłym
mężczyzną z dwoma spadkami oraz rodzinnym domem. Dzięki temu miał
dach nad głową oraz pieniądze na długie lata. I tak właśnie żył
sobie aż do dnia, w którym poznał Lucy. Dziewczynę, która z
buciorami weszła do jego życia, choć sam się o to prosił.
- Zdajesz sobie
sprawę, że od dziesięciu minut siedzisz nieruchomo z głupim
uśmiechem na ryju? - zapytała nagle Lucy, obserwując uważnie
towarzysza. - Nawet nie chcę wiedzieć, o czym myślałeś.
- O rodzinie. Nic
szczególnego. - zaśmiał się lekko i sięgnął po kubek z kawą.
- Przez ciebie będę musiał tą pizdę przeciągnąć do piwnicy.
Muszę się nią zająć dopóki jeszcze dobrze nie stężała.
- Mam nadzieję, że
nie masz zamiaru jej przelecieć… bo jeśli tak to jesteś ohydny.
- brunetka potrząsnęła lekko głową. - Co zamierzasz z nią
zrobić?
- To, co zawsze.
Utnę to i owo, wystylizuję i cyknę parę fotek. Potem poćwiartuję
i do kwasu. - wyjaśnił spokojnym, niewzruszonym tonem. Wydawać by
się mogło, że para rozmawia o pogodzie, a nie mordowaniu ludzi. -
Ale przez ciebie będę zmuszony znaleźć sobie nową skośną.
- No sorry, że
dałam się wyruchać, a nie zarżnąć jak świnia. - prychnęła Lu
i upiła łyk kawy.
- Wybaczam. - Zach
zaśmiał się pogodnie i usiadł na krześle bokiem. Spojrzał na
martwą dziewczynę, która pustym wzrokiem patrzyła gdzieś w
sufit. - Tsk… Pomożesz mi ją poćwiartować zanim pojedziemy do
szkoły. Jednak mi się nie przyda. Muszę znaleźć sobie jakieś
świeże mięsko do zdjęć. Niestety nie tak łatwo teraz o dziwki.
- Polecam pojechać
kilka kilometrów za miasto. Na krajowej jest pełno dziwek, które
stoją tam same z siebie. Nie powinno być problemu. - Lucy wstawiła
brudne naczynia do zlewu i oparła się o blat plecami. Również
spojrzała na martwą dziewczynę. - Zawsze wybierasz dziwki?
- Nie. To zależy od
mojego humoru. Jak mam ochotę kogoś wyruchać to nie. Nie chciałbym
się czymś zarazić od jakiejś głupiej pizdy, która ma cipsko
rozjechane do rozmiarów piłki do kosza. - odparł i również
włożył talerz do zlewu.
- Romantyk. -
brunetka zaśmiała się i spojrzała do góry, gdy Zach złapał ją
za biodra. Pozwoliła, aby podniósł ją i posadził na blacie.
Oplotła nogami jego biodra i przyciągnęła bliżej siebie. Na
swojej nagiej, wilgotnej cipce poczuła twardego kutasa kochanka. -
Czyżby ktoś miał ochotę na szybki numerek o poranku?
Blondyn nie musiał
się odzywać. Kolejna rundka ostrego rżnięcia była dla Lucy
niczym niebo na ziemi. Dziewczyna poczuła, że tym seksem dopełniła
swoją sakiewkę szczęścia. Miała wszystko, czego chciała.
Szkołę, kochanka z dużym i twardym fiutem oraz dwa morderstwa na
koncie. Jej trzy najważniejsze pragnienia zostały zaspokojone w
zaledwie kilka tygodni. Nie mogła się doczekać tego, co przyniesie
jej dalszy czas. Jednak w tamtym konkretnym momencie pozwalała rżnąć
się jak zwykła dziwka, co rusz spoglądając w martwe oczy laski z
pralni.
Każda przyjemność
dobiega kiedyś końca. Po tym jak Zach spuścił się na twarz Lu,
zabrał się od razu do brudnej roboty. W finale to sam zajął się
swoją martwą modelką. Pozwolił, aby Lucy wzięła gorący
prysznic i przygotowała się do wyjścia. Dziewczyna grzecznie
czekała na swojego kochanka w kuchni. Posprzątała krew
zamordowanej kobiety i upewniła się, że wszystko trafiło do
beczki z kwasem.
Na uczelni zjawili
się wspólnie, kilka minut po dwunastej. Lucy ponownie czuła na
sobie zawistne spojrzenia innych uczennic. Z trwogą doszła również
do wniosku, że za Zach’iem wzrokiem podąża też wielu młodych
mężczyzn. Uśmiechnęła się pod nosem, przypomniawszy sobie słowa
swojej matki: „Takie szkoły to wylęgarnia pedalstwa i
zboczeń”. Lucy musiała
przyznać, że nie minęło się to zbytnio z prawdą. Gdyby jej
rodzicielka dowiedziała się, że jej mała córeczka najpierw
próbowała zabić człowieka, a potem dała mu się przelecieć to
zeszłaby na zawał. Ojciec też, ale nim Lucy nie przejmowała się.
Po tym jak zaczął rzucać jej spojrzenia pełne nienawiści,
dziewczyna przestała w ogóle się do niego odzywać. Udawała, że
dla niej ojciec nie istnieje.
-
Ja spadam na ćwiczenia. Do zobaczenia później, Lucy. - Zach
pochylił się do dziewczyny i pocałował ją na oczach wielu ludzi.
Widać nie przeszkadzało mu to. Jej również nie. - Liczę na
powtórkę dziś wieczorem.
-
Jak będziesz grzecznym chłopcem… - zamruczała brunetka przy
ustach kochanka i przesunęła palcem po kroczu chłopaka. - Do
zobaczenia, Junior. - rzuciła i odeszła jako pierwsza. Czuła na
plecach wzrok blondyna i podobało się jej. Zupełnie jak przyjemne
uczucia wypełnienia, gdy Zach raz po raz rozpychał jej gorącą,
ciasną cipkę swoim fiutem. Może tym razem powinni spróbować
anala? Przemyśli to, słuchając wykładu o malarstwie antycznym.
****
-
Mówię ci już po raz
kolejny, że ta skośna to tylko jednorazowa przygoda. Było fajnie,
ale nie pociągają mnie takie konusy i tyle. - Zach zaśmiał się,
prowadząc jedną z koleżanek z roku do baru. Chłopak co jakiś
czas zanosił się śmiechem lub żarliwie uczestniczył w
opowieściach wysokiej, zgrabnej Mulatki o dużych, ciemnych oczach.
W końcu jednak usiedli wspólnie przy stoliku i zamówili sobie po
drinku. - No i mówię ci, że jesteś mi mega potrzebna. Ty i tak
nie bierzesz udziału w konkursie, więc mogę cię spokojnie
wykorzystać.
-
A ty jak zawsze swoje. Czarujący do bólu. - szatynka
pokręciła lekko głową. - Czego dokładnie ode mnie oczekujesz?
-
Współpracy. Ashley… Ja potrzebuję modelki do zdjęcia Ameryki
Południowej, a ty świetnie się do tego nadajesz. - wyjaśnił
spokojnie.
-
Słuchaj… Znając twoje prace, to nawet nie będzie mnie widać na
tym zdjęciu. Znów przerobisz je tak, że nie poznał własnego
ciała, które zmasakrujesz. - Ash westchnęła.
-
Ale będziesz wymieniona jako modelka pod zdjęciem. Ponadto…
dobrze płacę za sesję.
Ashley
jeszcze długo zastanawiała się, co zrobić. W końcu jednak
przystała na propozycję kumpla. Omówili przy drinkach wszelkie
szczegóły oraz wynagrodzenie. Zach obiecał, że dostosuje się z
terminem do modelki. Nie chciał stracić tak gorącego kąska. Choć
nie planował jej zabijać. Miała zbyt wielu przyjaciół oraz
liczną rodzinę. Jej zniknięcie nie przeszłoby bez echa. Na
szczęście umiał dobrze operować grafiką i wiedział, jak zając
się zbyt żywym ciałem modelki. Mimo
wszystko wciąż musiał znaleźć kogoś do tortur. Zaczynał
odczuwać niezdrowy głód. Zupełnie jak narkomanii, którzy zbyt
długo nie ćpali jakiegoś ścierwa. Zach przed ósmą pożegnał
swoją towarzyszkę i udał się w drogę powrotną do domu. Ku jego
szczęściu, przy jednej z ciemnych alejek stała samotna dziwka.
Zaczepiła go. Po krótkiej rozmowie ufnie podążyły
za swoim przyszłym oprawcą.
Tleniona
blondynka ze sztuczną opalenizną nie wiedziała jeszcze, że w domu
naiwnego frajera czeka na nią niespodzianka. Niemiła i bardzo
nieprzyjemna niespodzianka. Gdy przekroczyli próg nieoświetlonego
domu, stojącego przy pustej i wyludnionej ulicy, dziwka stanęła
twarzą w twarz z niską, wściekłą Japonką, która trzymała w
rękach maczetę. Kobieta chciała uciec, jednak dostała w pysk od
blondyna, którego miała zrobić na kasę. Upadła na podłogę i
złapała się za bolące miejsce.
-
Ja pierdolę. Ledwo zaczęliśmy się spotykać, a ty już mnie
zdradzasz? I to z jakimś smutnym pędzlem w kolorze zgniłej cebuli?
No kurwa pięknie. - warknęła dziewczyna, celując swoją bronią w
młodego mężczyznę.
-
Wyluzuj, dobra? Mojego fiuta wystarczy dla was obu, więc nie świruj.
- blondyn wzruszył ramionami. - Brzmisz jak moja żona, a nią nie
jesteś. Więc wiesz…
-
Ja ci zaraz dam „wyluzuj”, blond kutasie. - czarnowłosa
postąpiła krok do przodu. Zaraz jednak roześmiała się w głos.
Spojrzała z politowaniem na
przerażoną dziwkę i splunęła na jej twarz. - Głupia szmata.
-
O! Moje słoneczko wróciło. - Zach również roześmiał się i
złapał tlenioną blondynkę za włosy. Choć ta szarpała się i
próbowała uciekać, dziewczyna z maczetą odcinała jej drogę. W
końcu dziwka trafiła do bunkra i już nigdy nie miała go opuścić.
Nim jednak zdążyła zrozumieć, co się dzieje przed jej oczami
zapanowała ciemność. - To co? Zaczynamy zabawę?
-
Z największą przyjemnością. - Lucy uśmiechnęła się i
spojrzała na nieprzytomną dziwkę. Czuła w kościach, że to
będzie jedna z najlepszych nocy w jej życiu.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz