niedziela, 1 lipca 2018

Kolejny Krok - Krwawi Kochankowie



Gdy Zach obudził się kolejnego ranka, był w łóżku sam. Rozejrzał się po swojej sypialni i przetarł twarz dłońmi. Prawie uwierzył, że poprzedni dzień wydarzył się jedynie w jego snach. Jednak rany na nodze i dłoni wskazywały na coś zupełnie innego. Ponadto jego fiut był obolały i nosił ślady krwi. Blondy powoli podniósł się z łóżka i zaczął kuśtykać do kibla żeby się odlać. Jednak w drodze do łazienki za trzymał się. Usłyszał, że ktoś jest w jego domu. Zastanawiał się czy to wciąż Lucy, czy może ktoś inny postanowił splądrować posiadłość.
Zapach bekonu, jajek oraz świeżo parzonej kawy przekonały go, że to jednak kochanka. Wzruszył więc ramionami i poszedł odcedzić kartofelki. Nie dbając o brak ubioru, zszedł do kuchni. Zastał Lucy w swojej koszulce, która wyglądała na niej jak sukienka. Dziewczyna odwróciła się do niego i posłała mu delikatny uśmiech. Wskazała dłonią na pralnię. Leżała tam martwa dziewczyna, która do tego poranka znajdowała się w bunkrze Zach’a. Chłopak uniósł lekko brwi i spojrzał na brunetkę.
- Powinieneś pamiętać o zamykaniu drzwi. Słyszałam w nocy jak szmata próbuje zwiać, więc wpakowałam jej nóż wprost w pizdę. Leży tu już kilka godzin, ale umarła może z trzydzieści minut temu. Strasznie darła mordę, więc wpakowałam jej do pyska ścierkę. - wyjaśniła z dziewczęcym i niewinnym uśmiechem. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko? A… trochę poplamiła mi się koszulka, ale to chyba też nie jest problem. Prawda?
- Nie… nie widzę najmniejszego problemu, Lu… - Zach pokiwał lekko głową, a gdy ponownie spojrzał na kochankę, ta stała z nożem przy jego fiucie.
- Nigdy nie mów do mnie „Lu”. Jak zrobisz to ponownie to utnę ci kutasa, a potem wepchnę ci go głęboko w dupę. - warknęła niskim, chrypliwym głosem. Kiedy blondyn pokiwał na znak zgody, dziewczyna odsunęła się od niego i ponownie rozchmurzyła. - Kawa czy herbata?
- Kawa. - odparł Zach i usiadł do stołu, na którym wciąż były ślady po ich zabawach. - Jesteś rannym ptaszkiem, co?
- Owszem. Nie lubię długo spać, bo to nużące. Mam lepsze zabawy niż sen. - wyjaśniła. Po chwili ustawiła na stole talerze z jedzeniem oraz dwa kubki parującej kawy. - Mam nadzieję, że będzie ci smakować.
Blondyn zaśmiał się cicho. Nie pamiętał już, kiedy po raz ostatni ktoś robił dla niego śniadanie. W pewien sposób przywołało to w nim wspomnienia o matce. Był zawsze uśmiechnięta i nigdy nie okazywała dzieciom negatywnych emocji. To ojciec był od karania, jednak nie robił tego często. Tylko wtedy, kiedy naprawdę na to zasłużyły. Zach miał bowiem niegdyś dwie siostry. Teraz jednak było to daleką przeszłością, której chłopak nie chciał pamiętać. Gdyby tylko wtedy mógł coś zrobić. W zasadzie mógł. Kiedy przyjechał do domu, drzwi były lekko uchylone. Nikt nie odpowiedział na jego powitanie, jednak dom nie był zupełnie cichy. Ktoś w nim był i blondyn doskonale o tym wiedział. Słyszał z góry ciche głosy. Mógł wtedy zadzwonić po policję. Mógł zareagować. Mógł, ale tego nie zrobił. Stanął w progu sypialni, gdzie jakiś koleś groził nożem jego matce. Ojciec leżał chyba martwy, a przynajmniej w jego brzuchu tkwiła długa rura. Bliźniaczki, Sarah i Monica, były przywiązane do łóżka. Oprawca w momencie, w którym Zach wszedł do pokoju, gwałcił matkę chłopaka.
- Powinieneś zamknąć drzwi na dole. Każdy mógł cię tu znaleźć, głupcze. - zaśmiał się, obserwując jak spłoszony napastnik odskakuje od starszej kobiety. - Spokojnie… Kontynuuj.
- Kim jesteś?! - krzyknął mężczyzna, stojąc z fiutem na wierzchu. Wyciągnął przed siebie nóż i mocno zacisnął go w dłoniach.
- Żałosne. - warknął nagle Zach. - Kazałem ci kontynuować. Gwałć ją dalej. - rozkazał pełnym agresji głosem i wskazał leniwie na swoją matkę. - Już!
Napastnik z nożem nie wiedział, co się dzieje. Nie był jednak na tyle odważny i sprytny, aby stawiać się komuś bardziej władczemu. Zach zastanawiał się jakim cudem ktoś taki napadł i obezwładnił jego rodzinę. Chłopak dopiero zaczął liceum, jednak już wtedy przejawiał bardzo sadystyczną stronę samego siebie. Właśnie dlatego nie zareagował, gdy jego rodzina była mordowana. Stał i patrzył. Nie mógł powstrzymać uśmiechu, który sam cisnął się na jego usta. Chłopak był dobrym obserwatorem i nie omieszkał zauważyć bardzo istotnej rzeczy.
- Dobra. Skończ, bo widzę, że do niczego to nie prowadzi. Po prostu poderżnij jej gardło i zostaw. Lepiej zajmij się tymi małymi. - blondyn westchnął ciężko i złapał faceta za kołnierz kurtki. Odciągnął go od matki i rzucił na łóżko. - Wiesz chociaż, co chcesz z nimi zrobić?
- Zerżnąć. - zaśmiał się w dość dziwny sposób gwałciciel i zaczął dotykać cipki jednej z bliźniaczek, która próbowała uciec od nieprzyjemnych doznać. - Mogę?
- Nie. Mają być nietknięte. Zamoczyłeś chuja w starej, więc młode mają zostać czyste. - warknął blondyn i zamyślił się. - Możesz wypruć im flaki i powyrywać języki. To zdecydowanie lepszy pomysł.
Koleś nie bardzo chciał przystać na pomysły dziwnego chłopaka, ale pod wpływem jego spojrzenia, przeszedł do pracy. Zach widział w oczach sióstr strach, ból i przede wszystkim – niedowierzanie. Dziewczynki nie umiały zrozumieć dlaczego brat im nie pomógł, a jedynie zachęcił oprawcę do działania. Wiedział, że go nienawidzą. Nie miał do nich żalu. Wręcz przeciwnie. Podzielał ich nienawiść, która na niego wpłynęła całkiem inaczej niż powinna. Nie czuł do siebie obrzydzenia. Wiedział, że ten jeden krok dzielił go od szaleństwa. Podejrzewał, że sam zabiłby rodzinę, ale ciężko byłoby się z tego wybronić. A mając przed sobą głupiego napastnika bez własnej woli, mógł rozkoszować się widokiem konających bliskich.
Obserwował jak mężczyzna torturuje jego siostry. Nagle jednak odwrócił się i ruszył do wyjścia z domu. Jak na zawołanie zaczął płakać i wybiegł na ulicę. Zobaczył, że do domu obok podjechał sąsiad. Podbiegł do jego auta i zaczął go błagać o pomoc. Wyjaśnił mu chaotycznie, co zobaczył we własnym domu. Sąsiad od razu zadzwonił po policję, która nie potrzebowała wiele czasu na przyjazd. Blondyn czekał na gliniarzy u sąsiada, nie mogąc się uspokoić. Cały czas płakał, a całe jego ciało drżało. Non stop pytał sąsiada czy jego rodzina przeżyje coś takiego i co z nim będzie. Kiedy jednak policjanci przyszli do chłopaka, nie mieli dla niego dobrych wiadomości. Zach załamał się i wpadł w panikę. Płakał, krzyczał i wybiegł na ulicę. Kiedy zobaczył jak z jego domu wynoszone są cztery czarne worki, upadł na asfalt i złapał się za włosy. Z jego gardła wydobywało się głośne, rozpaczliwe zawodzenie. Udało się go uspokoić dopiero zastrzykiem, jaki zrobili mu sanitariusze z karetki. Chłopak musiał pojechać na komisariat i złożyć zeznania. Widać było, że jest w ogromnym szoku, a jego słowa były dość chaotyczne. Odpowiadał monosylabami lub urywał zdania w pół wypowiedzi. W końcu jednak udało się zdobyć od niego sensowne zeznania. Niestety do domu wrócić nie mógł, gdyż nadal był niepełnoletni. Opieki nad nim podjęli się dziadkowie od strony matki. Starsza para wiedziała, że ich wnuk będzie miał ciężki okres, jednak starali się jakkolwiek mu w tym wszystkim pomóc. Cóż za szkoda, że tak wcześnie odeszli z tego świata. Zach jednak tuż po ich śmierci był dorosłym mężczyzną z dwoma spadkami oraz rodzinnym domem. Dzięki temu miał dach nad głową oraz pieniądze na długie lata. I tak właśnie żył sobie aż do dnia, w którym poznał Lucy. Dziewczynę, która z buciorami weszła do jego życia, choć sam się o to prosił.
- Zdajesz sobie sprawę, że od dziesięciu minut siedzisz nieruchomo z głupim uśmiechem na ryju? - zapytała nagle Lucy, obserwując uważnie towarzysza. - Nawet nie chcę wiedzieć, o czym myślałeś.
- O rodzinie. Nic szczególnego. - zaśmiał się lekko i sięgnął po kubek z kawą. - Przez ciebie będę musiał tą pizdę przeciągnąć do piwnicy. Muszę się nią zająć dopóki jeszcze dobrze nie stężała.
- Mam nadzieję, że nie masz zamiaru jej przelecieć… bo jeśli tak to jesteś ohydny. - brunetka potrząsnęła lekko głową. - Co zamierzasz z nią zrobić?
- To, co zawsze. Utnę to i owo, wystylizuję i cyknę parę fotek. Potem poćwiartuję i do kwasu. - wyjaśnił spokojnym, niewzruszonym tonem. Wydawać by się mogło, że para rozmawia o pogodzie, a nie mordowaniu ludzi. - Ale przez ciebie będę zmuszony znaleźć sobie nową skośną.
- No sorry, że dałam się wyruchać, a nie zarżnąć jak świnia. - prychnęła Lu i upiła łyk kawy.
- Wybaczam. - Zach zaśmiał się pogodnie i usiadł na krześle bokiem. Spojrzał na martwą dziewczynę, która pustym wzrokiem patrzyła gdzieś w sufit. - Tsk… Pomożesz mi ją poćwiartować zanim pojedziemy do szkoły. Jednak mi się nie przyda. Muszę znaleźć sobie jakieś świeże mięsko do zdjęć. Niestety nie tak łatwo teraz o dziwki.
- Polecam pojechać kilka kilometrów za miasto. Na krajowej jest pełno dziwek, które stoją tam same z siebie. Nie powinno być problemu. - Lucy wstawiła brudne naczynia do zlewu i oparła się o blat plecami. Również spojrzała na martwą dziewczynę. - Zawsze wybierasz dziwki?
- Nie. To zależy od mojego humoru. Jak mam ochotę kogoś wyruchać to nie. Nie chciałbym się czymś zarazić od jakiejś głupiej pizdy, która ma cipsko rozjechane do rozmiarów piłki do kosza. - odparł i również włożył talerz do zlewu.
- Romantyk. - brunetka zaśmiała się i spojrzała do góry, gdy Zach złapał ją za biodra. Pozwoliła, aby podniósł ją i posadził na blacie. Oplotła nogami jego biodra i przyciągnęła bliżej siebie. Na swojej nagiej, wilgotnej cipce poczuła twardego kutasa kochanka. - Czyżby ktoś miał ochotę na szybki numerek o poranku?
Blondyn nie musiał się odzywać. Kolejna rundka ostrego rżnięcia była dla Lucy niczym niebo na ziemi. Dziewczyna poczuła, że tym seksem dopełniła swoją sakiewkę szczęścia. Miała wszystko, czego chciała. Szkołę, kochanka z dużym i twardym fiutem oraz dwa morderstwa na koncie. Jej trzy najważniejsze pragnienia zostały zaspokojone w zaledwie kilka tygodni. Nie mogła się doczekać tego, co przyniesie jej dalszy czas. Jednak w tamtym konkretnym momencie pozwalała rżnąć się jak zwykła dziwka, co rusz spoglądając w martwe oczy laski z pralni.
Każda przyjemność dobiega kiedyś końca. Po tym jak Zach spuścił się na twarz Lu, zabrał się od razu do brudnej roboty. W finale to sam zajął się swoją martwą modelką. Pozwolił, aby Lucy wzięła gorący prysznic i przygotowała się do wyjścia. Dziewczyna grzecznie czekała na swojego kochanka w kuchni. Posprzątała krew zamordowanej kobiety i upewniła się, że wszystko trafiło do beczki z kwasem.
Na uczelni zjawili się wspólnie, kilka minut po dwunastej. Lucy ponownie czuła na sobie zawistne spojrzenia innych uczennic. Z trwogą doszła również do wniosku, że za Zach’iem wzrokiem podąża też wielu młodych mężczyzn. Uśmiechnęła się pod nosem, przypomniawszy sobie słowa swojej matki: „Takie szkoły to wylęgarnia pedalstwa i zboczeń”. Lucy musiała przyznać, że nie minęło się to zbytnio z prawdą. Gdyby jej rodzicielka dowiedziała się, że jej mała córeczka najpierw próbowała zabić człowieka, a potem dała mu się przelecieć to zeszłaby na zawał. Ojciec też, ale nim Lucy nie przejmowała się. Po tym jak zaczął rzucać jej spojrzenia pełne nienawiści, dziewczyna przestała w ogóle się do niego odzywać. Udawała, że dla niej ojciec nie istnieje.
- Ja spadam na ćwiczenia. Do zobaczenia później, Lucy. - Zach pochylił się do dziewczyny i pocałował ją na oczach wielu ludzi. Widać nie przeszkadzało mu to. Jej również nie. - Liczę na powtórkę dziś wieczorem.
- Jak będziesz grzecznym chłopcem… - zamruczała brunetka przy ustach kochanka i przesunęła palcem po kroczu chłopaka. - Do zobaczenia, Junior. - rzuciła i odeszła jako pierwsza. Czuła na plecach wzrok blondyna i podobało się jej. Zupełnie jak przyjemne uczucia wypełnienia, gdy Zach raz po raz rozpychał jej gorącą, ciasną cipkę swoim fiutem. Może tym razem powinni spróbować anala? Przemyśli to, słuchając wykładu o malarstwie antycznym.

****

- Mówię ci już po raz kolejny, że ta skośna to tylko jednorazowa przygoda. Było fajnie, ale nie pociągają mnie takie konusy i tyle. - Zach zaśmiał się, prowadząc jedną z koleżanek z roku do baru. Chłopak co jakiś czas zanosił się śmiechem lub żarliwie uczestniczył w opowieściach wysokiej, zgrabnej Mulatki o dużych, ciemnych oczach. W końcu jednak usiedli wspólnie przy stoliku i zamówili sobie po drinku. - No i mówię ci, że jesteś mi mega potrzebna. Ty i tak nie bierzesz udziału w konkursie, więc mogę cię spokojnie wykorzystać.
- A ty jak zawsze swoje. Czarujący do bólu. - szatynka pokręciła lekko głową. - Czego dokładnie ode mnie oczekujesz?
- Współpracy. Ashley… Ja potrzebuję modelki do zdjęcia Ameryki Południowej, a ty świetnie się do tego nadajesz. - wyjaśnił spokojnie.
- Słuchaj… Znając twoje prace, to nawet nie będzie mnie widać na tym zdjęciu. Znów przerobisz je tak, że nie poznał własnego ciała, które zmasakrujesz. - Ash westchnęła.
- Ale będziesz wymieniona jako modelka pod zdjęciem. Ponadto… dobrze płacę za sesję.
Ashley jeszcze długo zastanawiała się, co zrobić. W końcu jednak przystała na propozycję kumpla. Omówili przy drinkach wszelkie szczegóły oraz wynagrodzenie. Zach obiecał, że dostosuje się z terminem do modelki. Nie chciał stracić tak gorącego kąska. Choć nie planował jej zabijać. Miała zbyt wielu przyjaciół oraz liczną rodzinę. Jej zniknięcie nie przeszłoby bez echa. Na szczęście umiał dobrze operować grafiką i wiedział, jak zając się zbyt żywym ciałem modelki. Mimo wszystko wciąż musiał znaleźć kogoś do tortur. Zaczynał odczuwać niezdrowy głód. Zupełnie jak narkomanii, którzy zbyt długo nie ćpali jakiegoś ścierwa. Zach przed ósmą pożegnał swoją towarzyszkę i udał się w drogę powrotną do domu. Ku jego szczęściu, przy jednej z ciemnych alejek stała samotna dziwka. Zaczepiła go. Po krótkiej rozmowie ufnie podążyły za swoim przyszłym oprawcą.
Tleniona blondynka ze sztuczną opalenizną nie wiedziała jeszcze, że w domu naiwnego frajera czeka na nią niespodzianka. Niemiła i bardzo nieprzyjemna niespodzianka. Gdy przekroczyli próg nieoświetlonego domu, stojącego przy pustej i wyludnionej ulicy, dziwka stanęła twarzą w twarz z niską, wściekłą Japonką, która trzymała w rękach maczetę. Kobieta chciała uciec, jednak dostała w pysk od blondyna, którego miała zrobić na kasę. Upadła na podłogę i złapała się za bolące miejsce.
- Ja pierdolę. Ledwo zaczęliśmy się spotykać, a ty już mnie zdradzasz? I to z jakimś smutnym pędzlem w kolorze zgniłej cebuli? No kurwa pięknie. - warknęła dziewczyna, celując swoją bronią w młodego mężczyznę.
- Wyluzuj, dobra? Mojego fiuta wystarczy dla was obu, więc nie świruj. - blondyn wzruszył ramionami. - Brzmisz jak moja żona, a nią nie jesteś. Więc wiesz…
- Ja ci zaraz dam „wyluzuj”, blond kutasie. - czarnowłosa postąpiła krok do przodu. Zaraz jednak roześmiała się w głos. Spojrzała z politowaniem na przerażoną dziwkę i splunęła na jej twarz. - Głupia szmata.
- O! Moje słoneczko wróciło. - Zach również roześmiał się i złapał tlenioną blondynkę za włosy. Choć ta szarpała się i próbowała uciekać, dziewczyna z maczetą odcinała jej drogę. W końcu dziwka trafiła do bunkra i już nigdy nie miała go opuścić. Nim jednak zdążyła zrozumieć, co się dzieje przed jej oczami zapanowała ciemność. - To co? Zaczynamy zabawę?
- Z największą przyjemnością. - Lucy uśmiechnęła się i spojrzała na nieprzytomną dziwkę. Czuła w kościach, że to będzie jedna z najlepszych nocy w jej życiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz